12 października 2007

Indiana Jones powraca. Niestety.

Niedawno wytwórnia 20th Century Fox ujawniła tytuł czwartego filmu z serii o słynnym archeologu. Będzie on brzmiał "Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull".

Myślicie, że to jest straszne? To zobaczcie parę poprzenich propozycji tytułów: "Indiana Jones and the City of the Gods", "Indiana Jones and the Destroyer of Worlds", "Indiana Jones and the Fourth Corner of the Earth", "Indiana Jones and the Lost City of Gold", "Indiana Jones and the Quest for the Covenant" (cytowane za Stopklatką).

Doprawdy, strach się bać. Taka żonglerka tytułami, z których każdy jest gorszy od poprzedniego, nie wróży dobrze żadnemu filmowi. Podobnie, jak nie wierzę, żeby dobrą wróżbą było odgrzewanie po 20 latach zamkniętej już dawno serii. Genialnej, oczywiście, i niesamowicie wciągającej, ale po dwudziestu latach nawet charyzma Harrisona Forda i warsztat Stevena Spielberga to może być za mało, jeśli scenariusz będzie kiepski. A sądząc po tytułach myślę, że można zacząć się obawiać...

Poza tym jeśli ktoś nazwie ten film "Indiana Jones IV", to ja się wścieknę i go zbojkotuję. Bo może jest to czwarty film kinowy o Indianie, ale czwarta część serii powstała już dawno. Mówię tu o "Indiana Jones and the Fate of Atlantis" i mam gdzieś, że była to "tylko" gra komputerowa - była sygnowana przez LucasArts, miała numerek IV w tytule, miała Indianę Jonesa za głównego bohatera i wielu innych znanych nam bohaterów drugoplanowych, miała typowy dla całej serii klimat Kina Nowej Przygody, więc nikt mi nie wmówi, że to się nie liczy, bo to "tylko gra".



Brak komentarzy: