04 stycznia 2008

Panie i panowie: krótka refleksja

Na męskim wieczorku pod znakiem Testosteronu oglądaliśmy z chłopakami film duetu Konecki+Saramonowicz pod takim właśnie tytułem - filmową adaptację ich sztuki teatralnej, wystawianej choćby w Bagateli (BTW: panowie, w styczniu wystawiają to w dniach 17-20 stycznia, idziemy?)

Sonia mówiła, że to film częściowo o kobietach, natomiast Luke upierał się, że on jest jednak stanowczo o facetach. Rozmyślałem sobie o tym i naszła mnie refleksja, że mimo wszystko jednak on trochę o kobietach jest, a to dlatego, że o naszej płci nie da się opowiedzieć w oderwaniu od płci pięknej. Zauważcie - filmy o kobietach (dzieła Almodovara czy "babskie kino" w stylu Stalowych Magnolii czy Smażonych Zielonych Pomidorów) potrafią opowiadać o kobietach przez pryzmat innych kobiet, praktycznie bez udziału mężczyzn. Natomiast gry opowiada się o facetach, to te baby jednak zawsze gdzieś tam są - jako kontekst.

Pomijam tutaj temat filmów o Prawdziwej Męskiej Przyjaźni ("Strach na wróble" czy inne amerykańskie buddy movies), bo one jednak nie są stricte o facetach, tylko właśnie o tej dziwnej męskiej przyjaźni. Ciekawe, że takich filmów się w Polsce nie kręci - doprawdy, "Testosteron" był pierwszym i bodaj jedynym filmem na ten temat, jaki potrafię przytoczyć. Najbliżej (geograficznie) nas był słowacki reżyser Martin Sulik i jego świetne "Słoneczne miasto" z 2005 roku. U nas kręciło się co najwyżej albo "mocne męskie kino sensacyjne" spod znaku Pasikowskiego i jego Psów (gdzie nie było dialogów, tylko same odzywki), albo kretyńskie komedie - z braku lepszego słowa - sensacyjne w reżyserii Olafa Lubaszenki ("Chłopaki się płaszczą" i jego jeszcze bardziej denne klony). Jeden tylko Koterski ratował sytuację. A teraz, na całe szczęście, dołączyli do niego Konecki i Saramonowicz, którzy - zamiast tekstów, pożal się Boże, kultowych - potrafią przekazać w swoim filmie trochę treści i trochę prawdy o życiu i o ludziach. I o facetach, rzecz jasna.


Brak komentarzy: