06 lipca 2008

Dobra nowina - smutna nowina?

Wróciliśmy właśnie z koncertu finałowego Festiwalu Żydowskiego. Nie byliśmy na nim długo, ale wystarczająco, żeby znów poczuć ten niesamowity klimat - ta kultura, ta muzyka, ta RADOŚĆ, tktórą ci wszyscy wspaniali ludzie sieją, ta przyjaźń, ta szczerość...

To jest religia. Szkoda, że katolicyzm nie jest tak wesoły. Nic, tylko umartwianie się, mea culpa, bicie w piersi, bleeech...

Czasem się zastanawiam, czy to jest wyznanie dla mnie. W ogóle nie lubię mówić o sobie jako o katoliku, i właściwie nigdy tego nie robię. Lubię mówić o sobie jako o chrześcijaninie, a być może jest jakiś odłam chrześcijaństwa, który by mi bardziej odpowiadał?

3 komentarze:

xavex pisze...

I znowu to nie problem religii samej w sobie, a jedynie kultury. Należysz do parafii misjonarzy saletynów i nie wierze, że ani razu nie udało Ci się trafić na kazanie wygłoszone przez jakiegoś misjonarza, który właśnie wrócił do Polski z misji. Chrześcijaństwo wśród plemion madagaskaru (i innych) wygląda zupełnie inaczej. Tam podczas mszy ludzie śpiewają i tańczą. Zupełnie jak babtyści, którzy są chyba właśnie "Twoim" odłamem katolicyzmu. Ale to znów kwestia kultury, gdzie się to ukształtowało, a nie religii jako takiej.

eXistenZ pisze...

Dobrze napisałeś - chrześcijaństwo. Nie katolicyzm.

No, i martyrologiczna i pompatyczna kultura, w której żyjemy, w której umiejętność śmiania się z siebie zamiast strzelać fochy jest prawdziwą rzadkością.

xavex pisze...

zgadza się, to wszystko dziedzictwo średniowiecza (w sensie kulturowym, a nie symbolicznego zacofania) oraz całego dorobku cywilizacji greków i rzymian..

po prostu witamy w europie