06 kwietnia 2008

Nowi Przyjaciele

Dawno temu, kiedy jeszcze oglądałem telewizję i kiedy leciał w niej serial "MASH", był to mój ulubiony sitcom. Był tak śmieszny, że aż frustrujący - śmiałem się z żartów tak głośno, że nie słyszałem następnych. Niedawno dostałem ten serial na płytkach, ale w wersji oryginalnej już mnie tak nie zachwycił - widocznie dużą rolę odgrywało jednak tłumaczenie.
W erze bez telewizji najlepszym serialem komediowym stali się "Friendsi" - dziesięć sezonów, ok. 240 odcinków, gama barwnych postaci (od mojego idola Chandlera do irytującej Phoebe), mnóstwo wątków relacji między nimi (przez 10 lat musiało się wiele dziać) no i te dialogi, z których wiele jest po prostu klasycznych. Do tego jeszcze garstka obserwacji socjologicznych i perfekcyjne wyważenie między żartem a powagą - i mamy przepis na sitcom idealny.
No, ale po dziesięciu latach serial się skończył i ze smutkiem trzeba było pożegnać ulubionych bohaterów, a potem, rzecz jasna, poszukać nowego serialu :)
Próbowałem z paroma: "Lata 70-te" były niezłe, choć bardzo nierówne (pierwszych pięć serii jest dobrych, dalej jest gorzej), "Mała Brytania" troszku za ciężka, "IT Crowd" rewelacyjny, ale krótki (tylko 12 odcinków). Koniec końców wyszło na to, że gdy miałem ochotę się pośmiać, wracałem do ulubionych odcinków "Friendsów". Aż do teraz.
W 2005 roku powstał mianowicie nowy serial, który właśnie wpadł mi w ręce, podrzucony przez Blejza. Serial, który stał się dla mnie nowymi "Przyjaciółmi" - "How I met your mother". Główny bohater w 2030 roku opowiada swoim dzieciom o tym, jak poznał ich matkę, wszystko jest więc niby retrospekcją, co pozwala na pewną dowolność w narracji: takie elementy, jak równoległość akcji, zaburzona chronologia, wtrącenia z offu symulują sztuczki gawędziarza, jakim jest narrator serialu, nadając mu specyficzny klimat. Narratorem tym jest Ted, młody architekt, który już w pierwszym odcinku poznaje prezenterkę telewizyjną Robin, która staje się dla niego kimś, kim Rachel była dla Rossa, a dla Erica- Donna. Jest też urocza para narzeczonych, którzy z Tedem mieszkają oraz cyniczny podrywacz-japiszon Barney, który łączy w sobie nihilizm Hyde'a z magnesem na kobiety Joeya, a jest przy tym tak podły, że aż sympatyczny.
Skończyłem właśnie lekturę pierwszej serii (z - na razie - trzech) i niecierpliwie czekając na ciąg dalszy całkiem poważnie stawiam ten serial na równi z niezapomnianymi "Friendsami".

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jest druga seria IT Crowd ;] Całe 6 odcinków.

eXistenZ pisze...

wiem. ja liczyłem 12 w sumie - pierwsza seria też miała całe 6 odcinków...

ale ma być trzecia w tym roku :)
no i amerykańska wersja.