28 marca 2008

Muzyczna podróż w czasie

Gdybyście dostali możliwość odbycia jednej podróży w czasie (no, i przestrzeni), tak, by móc na własne oczy zobaczyć jakieś wydarzenie z przeszłości - nie ważne, jak odległej - to co byście wybrali?

Bo ja się tak zastanawiam i wcale nie chciałbym zobaczyć lądowania na Księżycu, bitwy pod Grunwaldem czy nawet pewnych wiekopomnych narodzin w Betlejem. Mnie zupełnie wystarczyłaby możliwość obejrzenia na własne oczy któregoś z wielkich koncertów gigantów rocka progresywnego z lat 70-tych - najchętniej Yesa, Genesis albo Pink Floyd. Mógłby być też młody Queen albo Gentle Giant. Taki byłby mój wybór.

I dlatego z niesamowitą radością przyjąłem informację, że jakiś młody zespół The Musical Box (nazwa wzięta z jednego z utworów Genesis - swoją drogą genialnego) postanowił dać chętnym możliwość odbycia takiej podróży. Mianowicie - postanowili oni odegrać koncert wzorowany z jak największą dokładnością na koncertach Genesis z lat 70-tych, a trzeba wiedzieć, że te koncerty wykraczały daleko poza zwykłe stanie na scenie i pykanie w struny albo bębny - muzykę Genesis nie bez powodu nazywano "Rockowym Teatrem". I teraz ci młodzi ludzie postanowili oddać wielki hołd temu zespołowi i spodobali się tak bardzo, że dostali oficjalną licencję i błogosławieństwo wszystkich pięciu członków oryginalnego Genesis i ruszają w trasę.

W październiku mają być w Katowicach, a ja będę mógł spełnić swoje marzenie :)

Szkoda tylko, że z Floydami (mnogość niepowtarzalnych efektów i zupełnie nietypowych rozwiązań, jakie stosowali na scenie, jest, obawiam się, nie do podrobienia), Yesem (oni dalej koncertują, nawet znowu ruszają w trasę niedługo, ale to już dziadki są i ich dzika i żywiołowa muzyka już nie jest tak dzika, jak bym chciał) ani Queenem (nie oszukujmy się, Freddiego nikt nie zastąpi) się tak nie da...

6 komentarzy:

xavex pisze...

jakiś czas temu w spodku odbył sie koncert czegoś, co nazywało sie Australian Pink Floyd: oficjalnie namaszczonej przesz Floydów grupy grającej ich covery. Wiec coś analogicznego do The Musical Box.

redi pisze...

A jak juz Ci mowilam, szykuje sie wystep Queen'u a Polsce w Stoczni. Jak sluchalam tego "nowego Queen'u" to nie to samo,ale zawsze moza przeciez ujrzec Briana i Rogera na zywo. Co juz dla mnie byloby jak dotkniecie czegos magicznego.

xavex pisze...

magiczne nic to i tak zawsze coś :)

Anonimowy pisze...

jak to miło kiedy marzenia tak łatwo się spełniaja :)

Taśta pisze...

właśnie dlatego się cieszę, że Justin jeszcze żyje i koncertuje, to też mam szansę na "dream to come true";)

eXistenZ pisze...

oczywiście, że żyje i ma się całkiem nieźle ;) ale koncertuje już mniej - ostatnio odwołał wielką trasę koncertową zaplanowaną na luty 2008 roku... no, ale w końcu ma tych 60 lat na karku.

poza tym nie znam jego solowych poczynań od czasu, jak Moody Blues się rozpadli w 1974 roku, ale że gitarzystą jest rewelacyjnym, to na pewno jest to coś wartego posłuchania ;)