23 marca 2008

Wielkanoc

Spędziłem dzisiaj wspaniały, rodzinny, ciepły dzień Wielkanocy. Taki, jak zawsze chciałem spędzić. Tata przy stole raczył nas żartami, drobnymi złośliwościami (zupełnie w jego stylu) oraz opowieściami z wojaży z całego świata. Przygotował też sałatkę z różnych rodzajów sałat, które znamy z naszych doświadczeń w fabrykach sałatek w Wielkiej Brytanii. Mama przygotowała jak zwykle fenomenalnego kurczaka w sosie cebulowym, jedna ciotka uraczyła nas swoimi jak zawsze nieudanymi wypiekami (nieudanymi wyłącznie w jej mniemaniu – według nas były jak zawsze rewelacyjne). Druga ciotka natomiast opowiadała o różnych swoich i nie-swoich mężczyznach, poznanych i uwiedzionych w swoim długim życiu. Brata nie było, bo spędza święta w Zakopanem, a Ania siedziała po drugiej stronie stołu, choć najedzona wszystkimi tymi wspaniałościami pod koniec skłaniała się raczej ku drzemaniu na ramieniu siostry swojej mamy.

Tak, to były wspaniałe, rodzinne święta. Szkoda tylko, że rodzina, z którą je spędziłem, nie jest moja.

Mój ojciec natomiast, zaraz przed wielkanocnym śniadaniem, powiedział, że ma mnie w dupie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

ta rodzina nie jest Twoja. ale będzie. to chyba dosyć ważny argument.