07 marca 2008

Spotkanie po latach

Niesamowitym przeżyciem jest umówić się z kimś, kogo się nie widziało prawie 10 lat, pod Empikiem. Przez ten czas człowiek potrafi sie zmienić naprawdę solidnie, a niektórzy jeszcze bardziej, niż inni – stać się zupełnie innym człowiekiem, niż się tego kogoś pamięta. I czekasz z taką świadomością pod Empikiem, wśród tych wszystkich ludzi, którzy też się tam z kimś poumawiali, i zastanawiasz się, jak rozpoznać tego kogoś, na kogo się tam czeka?

Zdjęcie na naszej klasie jest bardzo niewyraźne, a poza tym i tak nieaktualne; zasłyszane z pierwszej i drugich rąk informacje o wyglądzie dość ogólnikowe i mało konkretne; wyobrażenia same się napędzają, przedstawiając obrazy zupełnie różne, a przecież to wszystko i tak opiera się na założeniach, które być może dawno już sie przeterminowały? A jednak w jakiś sposób byłem pewien, że ją poznam od razu, jak tylko ją zobaczę.

Co nie zmienia faktu, że jednak ogarniają człowieka wątpliwości, na ile może takim przeczuciom ufać. A co, jeśli wcale nie? Stoi dookoła ciebie tyle osób, które tak samo, jak ty, nerwowo się rozglądają, dreptają wokoło, patrzą w twarze ludzi, którzy podchodzą, przechodzą, wchodzą, wychodzą... Ktoś się pojawia, może to ona? Podobna? Niepodobna? Przecież bym ją poznał... Oddycham z ulgą, gdy ktoś do takiej wątpliwej osoby podejdzie i szturchnie, powie "cześć" albo przytuli. Bo gdyby to była ona, a ja bym jej nie poznał, to byłoby niedobrze. Ale na szczęście nie.

A może już tu jest? Może nie krąży dookoła, tylko – jak ja – stoi w jednym miejscu i skanuje otoczenie, zaglądając każdemu w twarz? Może stoi za tą grupką ludzi, pod inną wystawą? Może się przejdę? A może zadzwonię? Jest sześć po, może już tu jest i stoimy tu jak kołki... Ale z drugiej strony może jej tu jeszcze nie ma, a ja wyjdę na upierdliwca, że jej marudzę, że się spóźnia? Tak, jakbym sam się nigdy nie spóźniał... Ale kiedy nastąpi ten moment, że już będę miał prawo zadzwonić?

To jest naprawdę stresujące. I choć, przecież na logikę, każdy człowiek umówiony pod Empikiem przeżywa to samo, choćby nawet się umówił z kimś, kogo nie widział tydzień albo miesiąc, a nie kilka lat – że musi jednocześnie każdemu sie przyjrzeć i wypatrywać swoich znajomych, a jednocześnie samemu być widocznym – to jednak czuję się głupio, że tak każdego bezczelnie lustruję... A jak mam wątpliwości, to co mam robić? Gapić sie na kogoś długo i intensywnie? Przecież nie wypada... I dalej tak stoję, i coraz bardziej mi głupio.

O, znowu ktoś. Ona? Nie ona? Patrzy w moim kierunku, uśmiecha się, idzie, a ja jej nie poznałem... Nie. Idzie do kogoś, kto stoi obok mnie. Znowu kamień z serca. Dalej mogę karmić się przeczuciem, że poznałbym ją od razu, mimo prawie dekady, mimo tych wszystkich zmian, jakie mogły nastąpić.

...na szczęście, nie muszę dzwonić. Przyszła. Tak samo niewysoka, jak ją pamiętam, może nawet drobniejsza (a może to ja jestem większy). Wszelkie wizje, napompowane wieściami z drugiej ręki okazują się być mocno przesadzone – wygląda jak normalny człowiek, jak normalny człowiek idzie i się uśmiecha już z daleka. I jak normalny człowiek mówi "cześć".

I miałem rację – poznałem ją od razu. Bez żadnych wątpliwości, w momencie, jak tylko się pojawiła.

Brak komentarzy: