14 marca 2008

Kontrowersje

Na stronach gazety.pl jest artykuł o Dodzie, która odwiedziła w areszcie jakiegoś tam gangstera. Dwukrotnie. W podtytule artykułu pani Rybaczewska (czy jak jej tam) została nazwana "kontrowersyjną piosenkarką". Natchnęło mnie to, żeby wreszcie sprawdzić, co to słowo oznacza.

Słownik wyrazów obcych PWN:
"kontrowersyjny - podlegający kontrowersji, mogący ją wywołać, dyskusyjny, sporny."

Hm. Dobrze, to sprawdźmy samo słowo "kontrowersja":
"kontrowersja - (łac. controversia) różnica zdań, rozbieżność sądów, dyskusja, spór, polemika."

Nie wiem, w którym miejscu Doda jest kontrowersyjna - przecież wszyscy po niej jeżdżą równo i zgodnie ją wyśmiewają. Gdzie tu spór?

Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych, medialnych czasach słowo "kontrowersyjny" to synonim "popularnego" - że jak ktoś jest popularny, mówi się o nim w mediach, pisze w gazetach, pokazuje w telewizji, to na pewno wzbudza jakieś kontrowersje (bo przecież gdyby nie wzbudzał, to by go nie pokazywali). A czemu Doda jest kontrowersyjna? Myślę, że tak samo, jak jest sławna z tego, że jest sławna, to i kontrowersyjna jest dlatego, że jest kontrowersyjna.

Odnośnie zaś słowa "piosenkarka", to jestem szczęśliwym człowiekiem, bo chyba nie słyszałem nigdy żadnej jej piosenki. Słyszę o niej bez przerwy i zewsząd, a nie słyszałem nigdy jej samej - czy to normalne?

Tak samo jest chyba z Amy Winehouse (czy jak jej tam). Pierwszy raz jej gęba i nazwisko rzuciły mi się w oczy w Anglii, w różnych darmowych gazetach tu i ówdzie (bo płatnych nie kupowaliśmy, a telewizora, na szczęście, nie mieliśmy). I wszędzie pisano o jej wyczynach, pijaństwie, imprezach, wypadkach, oskarżeniach, narkotykach itd. itp. Generalnie same złe rzeczy (jeszcze gorsze, niż o Lindsay Lohan). No i wszędzie były jej zdjęcia, zupełnie nie wiem, po co, skoro to najbrzydsza baba, jaką w życiu widziałem (naprawdę, jakby ktoś skrzyżował Janice z Friendsów z Marylin Mansonem).

I dopiero kilka tygodni temu zobaczyłem przy Kapelance na jakimś budynku billboard z reklamą jej płyty, i wtedy się dowiedziałem, że ona jest piosenkarką! Kilka kolejnych reklam, zauważonych tu i ówdzie ostatnimi tygodniami mnie w tym utwierdziło -ale znowu, słyszałem o jej "kontrowersjach", zanim usłyszałem o jej "piosenkarstwie". Czy to jest normalne? Czy my do tego dążymy?

Przypomnijcie sobie zresztą całą hecę, o którą chodziło w "Testosteronie"...

A wracając do kontrowersji i tego, co to słowo znaczy, to mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz.

Przypadek pierwszy. Po śmierci Jana Pawła II przez jakiś czas miałem tak, że bardzo często wieczorem spoglądałem na zegarek akurat o godzinie 21:37. Jakoś tak często ta akurat godzina mi się rzucała w oczy. Z rozmów z różnymi ludźmi wiedziałem, że nie tylko ja tak mam.
Nieco wcześniej wymyśliłem taki mały pomysł na film o gościu, który ma obsesję na punkcie jakiejś liczby (na przykład 187). Do tego stopnia, że wszędzie ją widzi i myśli, że ma ona jakiś specjalny związek z jego życiem, zaczyna jej bezwiednie wypatrywać, kierować się nią i tym, gdzie ją wypatrzy, i to go doprowadza do tragedii. Albo komedii - pomysł jest na tyle uniwersalny, że można go rozwinąć na wiele sposobów.

(Wiem, że był film "The number 23" z Jimem Carreyem dokładnie na ten temat, ale ja to wymyśliłem - i mam na to dowody - dużo wcześniej).

Anyway, połączyłem obydwie historie w jeden pomysł i zaprezentowałem go na warsztatach filmowych - historię człowieka, którego życie w jakiś tajemniczy sposób kręci się wokół godziny 21:37. I wszystko fajnie, pomysł się spodobał, ale od razu usłyszałem pytanie: "czy to musi być akurat ta godzina?"

Przypadek drugi. Pisaliśmy w zeszłym semestrze projekt z automatów komórkowych, mający symulować zachowanie ludzi w zamkniętych przestrzeniach - wzajemne relacje, zachowania i oddziaływania, zgodnie z teorią social distances. Zajmowaliśmy się dokładnie tramwajami i autobusami, można to odnieść do innych przestrzeni, np. sklepów i supermarketów. Ale dosłownie dzień po tym, jak obraliśmy ten projekt jako nasz, poszedłem do Dominikanów na rekolekcje i zauważyłem, że podłoga jest wyłożona kwadratowymi płytami, i oczywiście zamiast słuchać kazania rekolekcyjnego patrzyłem na te kratki, na tych ludzi i rozpracowywałem oddziaływania socjalne między ludźmi. Wymyśliłem wtedy, że może by zrobić projekt o zachowaniu ludzi nie w środkach komunikacji miejskiej, ale właśnie w kościołach? Że to byłby diabelnie ciekawy temat - jedni wolą stać, inni siedzieć, jedni bliżej, inni dalej od ołtarza, jak ustawiają się kolejki do Komunii albo spowiedzi, jak ludzie rozstępują się przed procesją albo księdzem z tacą - taka mechanika tłumu to bardzo ciekawy temat ogólnie.

Zaprezentowałem ten pomysł mojej kuzynce oraz Mojej Lepszej Połowie, i usłyszałem: "wszystko fajnie, ale koniecznie kosciół?"

Konkluzja. W obydwu przypadkach spytałem: "dlaczego nie?". I usłyszałem: "Bo to kontrowersyjne."

Godzina 21:37 kontrowersyjna? Badanie oddziaływań interpersonalnych tłumu w kościele kontrowersyjne?

Dlatego właśnie wreszcie postanowiłem sprawdzić w słowniku (PWN, żadna Wikipedia), co to słowo oznacza, bo może ja je źle rozumiem. A może w Polsce słowo "kontrowersyjny", oprócz tego, że "popularny", oznacza też "związany, choćby najbardziej odlegle, z Kościołem/wiarą/religią"?

To się chyba powoli robi nieco chore...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zdaje się że potoczne rozumienie słowa "kontrowersyjny" jest bliższe "taki, który komuś się (może) nie (s)podoba" niż "taki który wzbudza spory". Choć może to w sumie zbliżone, bo może jednemu się nie spodoba, inny nic złego w tym nie widzi i spór gotowy ;)
Tak czy owak, masz rację że wszystko co może naruszyć so-called uczucia religijne już z gruntu będzie kontrowersyjne - szczególnie w Polsce.

Piotr Leszczyński pisze...

Uważaj... Cały ten post jest mocno kontrowersyjny... :P