23 lutego 2008

Zrzut pamięci

1. STUDIA: W mojej znienawidzonej Sali 201 C-3 są nowe, piękne, bajeranckie komputery ze stuningowanymi obudowami i ekranami LCD. Bardzo jest to miłe, że zadbano o warunki pracy w tym pokoju, zwłaszcza, że w tym semestrze będziemy tam mieli dość wymagające zajęcia z baz danych.

Drugą ciekawostką jest to, że na owych zajęciach każdy z nas dostanie swoją bazę w PostgresQLu, na której będzie ćwiczył, uczył się i pracował w ciągu semestru. A wszystkie bazy zostały umieszczone na serwerze borg.ia.agh.edu.pl – w ten sposób nasza uczelnia daje nam wyraźny komunikat: "all your base are belong to us" ;)

2. MUZYKA: "Into the Night" grupy Satellite, które kupiłem sobie kilka notek temu w Cornerze, odkrywa przede mną kolejne niesamowite cechy. Przede wszystkim utwór "Don't walk away in silence", a dokładniej jego refren, który jest kością niezgody między mną a Liptonem i Grzesiem. Mózgi mianowicie uważają... tu zacytuję:

eXistenZ (24-01-2008 15:10)
nie wiem, co wy chcecie od don't go away

eXistenZ (24-01-2008 15:10)

nic do niej nie mam.

Lipton (24-01-2008 15:11)

to chcemy ze jest MEGA zajebisty, naprawde, piekna muzyka
i piekna melodia, i wtedy kiedy juz sie dajesz poniesc tej magii
wchodzi refren i sprowadza cie na ziemie z taka predkoscia
ze nie wiesz co sie dzieje

Lipton (24-01-2008 15:12)

takie mega KOMBI sie z tego robi

Dla mnie to jest niepojęte. Czasami odnoszę wrażenie, że my posiadamy różne wersje tej płyty, gdzie ich refren jest beznadziejny, a mój rewelacyjny jak cała reszta tej przepięknej piosenki...

Drugim odkryciem jest utwór "Heaven can Wait", który razem z Anią pokochaliśmy – jest naprawdę piękny i taki... nasz :)

A trzecim jest zakończenie. Kunszt, z jakim zespół Satellite zakończył ostatni utwór (świetny "Forgiven and Forgotten" – swoista polemika z płytą The Corrs ;) sprawia, że ma się ochotę po prostu zapuścić całą płytę jeszcze raz. Autentycznie, "Into the Night" jest właśnie jedną z tych płyt, którą można słuchać w kółko i bez końca, bo jak się skończy, to proces myślowy przebiega tak: "O, płyta się skończyła, to może zmienię... a nie, bo to takie fajne jest, nie zaszkodzi jeszcze raz..." i tak w kółko, while (true).

3. PODPATRZONE: Już dawno to miałem zamieścić:


Ciekawe, czy to apetyt jest siostry Faustyny, czy może te dzieci?

4. REFLEKSJA: A w czwartek idąc na zajęcia zauważyłem, jak jakiś koleś obok wejścia do C-3 na AGH remontował ścianę. Tak mnie to natchnęło, że aż postanowiłem zrobić zdjęcie:

A zrobiłem je, bo skojarzyło mi się z filmami Gilliama albo książkami Dicka – w ich światach coś, co jest z zewnątrz i na pierwszy rzut oka ładne, piękne, solidne, trwałe, dobre i normalne po bliższym przyjrzeniu się, albo zajrzeniu za fasadę, okazuje się ukrywać prawdę o zepsuciu, brzydocie, złu albo czymś bardzo, bardzo nienormalnym (wszechobecne rury kanalizacyjne w domu Sama Lowry'ego w "Brazil" Gilliama albo – choć to jeden z naprawdę wielu przykładów z dzieł Dicka – tytułowe "Nieprzystosowanie" głównego bohatera opowiadania o parakinetykach).

Nie mówię, że AGH jest złem za fasadą profesjonalizmu, czy coś, ale te proste i zwyczajne cegłówki, ukryte za stylowymi betonowymi płytami wywołały u mnie taką refleksję o sile pozorów...

2 komentarze:

xavex pisze...

lepiej, jak proste cegłówki nie są w ogóle ukryte: patrz meczet na naszym osiedlu ;)

eXistenZ pisze...

ej, weź, przestań - meczet nie jest taki zły. To jeden z niewielu ładnych (no, powiedzmy: niebrzydkich) nowych kościołów, jakie widziałem.