23 września 2008

Ten Czesław, co śpiewa

Ostatnio wszystkie moje posty traktują o muzyce, ciekawe…

A więc jest Czesław, ten, co śpiewa. Wszyscy Czesława znają – zdobył polski rynek muzyczny szturmem, akordeonem i uroczymi tekstami o żabie, co tonie w betonie, o Mieszku, co to nie posłuchał ojca Piasta i o kobiecie, co uciekła z miasteczka, bo ktoś jej złamał paznokieć albo wsadził w oko łokieć. No, i nie zapominajmy o maszynie, co świerka.

Piosenki nieprzeciętne i naprawdę wyjątkowe, ale taki jest też sam Czesław – kto miał okazję zobaczyć choć jeden wywiad z nim, jego niepowtarzalny akcent i wymowę w języku polskim, jego historie z życia, ten wie. A jego debiut płytowy, zatytułowany po prostu "Debiut", stał się niekwestionowanym hitem, i bardzo zasłużenie zresztą.

Ale ja mogę się pochwalić, że kontakt z Czesławem miałem już wcześniej. Ponad dwa lata temu znajoma moja o imieniu Diana podrzuciła mi kilka utworów bardzo nietypowego duńskiego zespołu o bardzo brytyjskiej nazwie Tesco Value ("Tesco Value" to generalnie produkty sprzedawane w sieciach super- i hipermarketów, sygnowane markami tych właśnie sieci, coś jak nasz "Produkt Carrefour"), którego wokalista wiele piosenek śpiewał po polsku, przy akompaniamencie, rzecz jasna, akordeonu. W ten sposób poznałem i pokochałem piosenkę "Proszę się nie bać", najlepszą jaką znam piosenkę antyhomofobiczną. I dzięki temu poznałem też – jeszcze przed "Debiutem" Czesława co śpiewa – dwie płyty, jakie z owym zespołem nagrał.

Na szczególną uwagę zasługuje szczególnie druga – "Songs for the Gatekeeper". Niby zaczyna się podobnie, jak utwory Czesława, bo od lekkiego wokalu z akompaniamentem akordeonu, to już pierwszy utwór, "The Tournus", z mrożącym krew w żyłach wrzaskiem "MURDER!" staje się dużo mocniejszy i zyskuje pazur w postaci gitary elektrycznej i perkusji. I taka jest cała płyta – niby Czesław, jakiego znamy z piosenek o świerkającej żabie z wesołego miasteczka, ale jednak "z pewną nutką dekadencji", co widać w wielu utworach na tej płycie, a szczególnie na najpotężniejszym z nich wszystkich – "Along Came a Spider".


Utwór składa się z dwóch części, a po bardzo spokojnej pierwszej, która brzmi, jak śpiewana wśród bawiących się na podwórku dzieciaków, nadchodzi (w 2. minucie 15. sekundzie) prawdziwy psychodeliczny lunapark, ze zwariowaną melodią, ciężkim rytmem, chórem dzieciaków, wrzeszczanymi wyzwiskami po polsku. Poezja :)

"Songs for the Gatekeeper", moim zdaniem, wyprzedza solową płytę Czesława – oczywiście moim zdaniem, jako osoby, która woli muzykę ciężką i ostrzejszą, niż poetyckie utwory w stylu Marii Peszek (którą z resztą Czesław bardzo lubi i nawet śpiewa jej utwory na koncertach), choć zdarzają się na niej też spokojne, poetyckie i piękne utwory – najlepszym na płycie jest taki właśnie "Wheel of progress".

A teraz najważniejsza informacja, czyli czemu o tym wszystkim nawijam, skoro płyty Tesco Value są i tak w Polsce nie do zdobycia – mianowicie, z początkiem października w Polsce pojawi się nowe wydanie pierwszej płyty Tesco Value pt. "Tesco Value". Będzie miało nową okładkę (w tym samym stylu, co "Debiut" Czesława) i będzie ładnie wydana w digipacku. Z tego co pamiętam (niewiele jej słuchałem), miejscami jest ona jeszcze bardziej eksperymentalna, niż "Songs…", co dobrze rokuje. A drugim pozytywnym rokowaniem jest to, że może niedługo wreszcie będzie można też w Polsce dostać i drugą płytę duńskiej kapeli Czesława.

Tego Czesława, co śpiewa. I gra na akordeonie. I generalnie robi to całkiem nieźle ;)

2 komentarze:

xavex pisze...

tak, już jakiś czas temu tego pana przedstawił mi kolega - znaczy podrzucił kilka linków;

mam wrażenie, że to człowiek który postrzega funkcje muzyki zupełnie inaczej niż my wszyscy. Myślę, że pod tym względem można go porównać do tLPD.

eXistenZ pisze...

Myślę, że nie.