11 września 2007

Sir Galahad zmężniał

Nie minęło nawet kilka godzin od powrotu z Wysp z całym zestawem muzycznych odkryć, podrzuconych przez flatmate'a z Bristolu, Alexandra (wśród nich najciekawszy jest zespół Isis, o którym też niedługo), kiedy XaveX podrzucił mi najnowszą płytę Galahada "Empires Never Last".

Słucham jej praktycznie w kółko już od trzech dni i muszę przyznać, że pierwszy raz od dobrych trzech lat jestem naprawdę oczarowany płytą czysto neo-prog-rockową. Ostatnią taką płytą, w której się zakochałem, był "Universal Migrator, Part I: The Dream Sequencer" Ayreona. Słuchałem jej długo, często i intensywnie, a potem przez parę lat nic z tego gatunku nie mogło mnie naprawdę porwać. Był nowy Pendragon, nowa Arena, nowe IQ, ale wszystko jakoś wpadało jednym uchem by zaraz wypaść drugim. Te trzy lata spędziłem na nadrabianiu zaległości w klasyce (Yes, Porcupine Tree, ostatnio wreszcie The Beatles) i muzyce dużo lżejszej (Magenta, Curved Air) albo cięższej (The Mars Volta, Riverside), niż rock neo-progresywny. Teoretycznie było jeszcze Millenium, ale to krakowska grupa, więc się nie liczy.

16 lat dzieli "Empires Never Last" od pierwszej płyty Galahada, "Nothing is Written", płyty, którą poznałem swego czasu całkiem dobrze, którą lubię, ale która zawsze wydawała mi się trochę za spokojna, taka pastelowa. Tylko otwierający utwór - rewelacyjny "Face to the Sun" - miał wszystko co należy, a przede wszystkim ten pazur, który tak w muzyce rockowej lubię. Pozostałe były też fajnie, ale na dłuższą metę trochę nawet mdłe.

Dlatego z wielką radością stwierdziłem, że przez tych 16 lat (Galahad rzecz jasna wydał po drodze kilka albumów, ale ja ich nie słyszałem, więc nie wiem, jak to wyglądało) Galahad dojrzał i brzmi naprawdę dobrze - na tyle głośno, żeby wyzwolić tą energię, jaką w sobie niesie, ale nie zbyt głośno, żeby być uznanym za łomot czy nieskładny hałas.

A jak ktoś w ogóle nie lubi rocka, gitary go przerażają albo po prostu wolą coś lżejszego, niech posłuchają samego tylko otwierającego utworu. Przepiękny.

Brak komentarzy: