11 listopada 2013

Deus eX: Human Revolution - Director's Cut

Wiele się wydarzyło w czasie, gdy mnie tu nie było, ale jednym z większych wydarzeń było wydanie w sierpniu 2011 roku trzeciej części mojej Gry Wszechczasów - "Deus eX: Human Revolution".

Czekałem na nią z wypiekami na twarzy. Miałem ją zamówioną i opłaconą na Amazonie już pół roku przed premierą (miała wyjść w kwietniu, ale opóźnili) i gdy tylko wyszła, przez tydzień nie było mnie dla świata. Co było o tyle kłopotliwe, że nie minął nawet miesiąc od mojego ślubu. No, ale, kaman, Deus eX.

Gra okazała się dobrą kontynuacją Gry Wszechczasów. Jest przepiękna wizualnie, pełna jest interesujących postaci, ciekawej fabuły i ma świetną muzykę, choć nie tak dobrą, jak oryginał. Ale właściwie to wszystko można powiedzieć o całej grze: wszystko jest dobre, ale nie tak dobre, jak pierwszy Deus eX. Przekonałem się o tym ponownie dopiero co, gdyż właśnie została wydana jej Wersja Reżyserska, którą natychmiast kupiłem, bo, kaman, Deus eX.

Wersja Reżyserska zawiera kilka ulepszeń w stosunku do "Human Revolution": wkleja wydany kilka tygodni po premierze gry dodatek "The Missing Link" w ciągłość rozgrywki, zawiera opcjonalne komentarze twórców oraz poprawia jedną z poważnych wpadek DX:HR, jaką był walki z bossami.

Komentarze dla mnie posłużyły udowodnieniu tezy, jaką od DX:HR miał mój kolega, który sam pracuje w branży (i pisze "Wiedźmina 3"), mianowicie, że twórcy mieli masę pomysłów, ale skończył im się budżet i czas, więc końcówka gry jest zamknięta na siłę i doklejona na szybko, i z tego samego powodu walki z bossami były outsourcowane do jakiegoś podwykonawcy, który zrobił je takie, jakie zrobił.

Był to jeden z dwóch głównych zarzutów wobec gry, które miałem, a które potem powtórzył w swojej recenzji Ben 'Yahtzee' Croshaw (drugim było samo zakończenie): po kilkudziesięciu godzinach prawdziwie deuseksowej rozgrywki, gdzie każdą przeszkodę można pokonać na wiele sposobów (dialogiem, walką, sprytem, hakowaniem, włamaniem, skradaniem, przekupstwem itd. itp.), natrafiamy nagle na potężnego przeciwnika w zamkniętej przestrzeni, i jedyne, co możemy, to ładować do niego z najpotężniejszej broni, jaką mamy, i nie zginąć. Brakowało tutaj alternatywnych, prawdziwie deuseksowych form walki: chowania się w wentylacji, korzystania z wieżyczek armatnich, korzystania ze sprytu i technologii.

Wersja Reżyserska poważnie tą lukę uzupełnia, bardzo sprytnie owe znane przestrzenie rozszerzając i dając tym samym graczowi nowe możliwości pokonania bossa. Brakuje jedynie (choć to już nitpicking) znanej (choć cholernie trudnej) z oryginalnego Deus eXa możliwości uniknięcia owej walki całkowicie i po prostu ominięcia przeciwnika.

DLC "The Missing Link", czyli dodatkowa misja wklejona w środek oryginalnej fabuły, wydana dwa miesiące po premierze jako osobna gra (choć za odpowiednio niższą cenę), w Wersji Reżyserskiej jest też sprytnie wklejona w całość fabuły i tworzy jedną ciągłość. DLC było o tyle fajne, że tamtejsza walka z bossem była dokładnie taka, jakiej się po Deus eXie spodziewałem: boss jest po drugiej stronie pomieszczenia pełnego rozmaitych wrogów, mogę się do niego dostać na wiele sposobów (walczyć, unikać, przekradać się itp.), ale gdy się dostanę, mogę go położyć jednym, dobrze wymierzonym ciosem. Cudownie! Tak ma być!

W skrócie: jeśli kogoś ominął Deus eX: Human Revolution, to warto zagrać od razu w Director's Cut. Bo gra jest naprawdę dobra, i ładna, i ciekawa. Wiele jej brakuje do niedoścignionego oryginału, ale na pewno o tym będę jeszcze pisał, bo grając w nią ostatnio czuję, że doszedłem do sedna tego, co oryginał czyniło tak wyjątkowym, a czego w DX:HR zabrakło.

A najchętniej to bym zobaczył remake oryginału taki, żeby miał tą samą fabułę, ale wyglądał, jak najnowsza odsłona serii. Każde pieniądze bym za to dał. A więc, modderzy, do roboty!



PS. Jedną z poważniejszych zmian w ostatnich latach u mnie jest zmiana medium, na którym się skupiam - już od jakiegoś czasu filmy nie kręcą mnie już tak, jak gry wideo, którym poświęcam coraz więcej czasu i uwagi (zwłaszcza, że przy swoich kilkudziesięciu godzinach gameplayu są znacznie bardziej absorbujące, niż dwugodzinne filmy). Stąd też spodziewajcie się, że będzie o nich na blogu teraz znacznie częściej.

Brak komentarzy: